Recenzja wewnętrzna powieści „Wrzaskliwość” Mateusza Nocka

Recenzja wewnętrzna powieści „Wrzaskliwość” Mateusza Nocka wydanej w 2020 roku.

W połowie XX wieku teoretycy literaccy na czele z Derridą zapowiedzieli definitywny zmierzch powieści, jako utworów fabularnych, wyróżniających się jasną akcją, będącą od początku do końca fikcją, zrodzoną z wyobraźni autora. W miejsce tradycyjnej książki proponując literaturę faktu, pamiętniki, reportaże, opowieści dygresyjne. Stara forma przeżyła się i tylko łącząc różne gatunki, często odległe od siebie można stworzyć coś nowego i oryginalnego. Zapanowała moda na szczerość i świeżość spojrzenia, czego wyrazem w polskiej prozie mogła być choćby innowacyjna twórczość Ryszarda Kapuścińskiego, Edwarda Stachury czy Jana Rybowicza. Pisarz wyruszał w świat i na bieżąco dokumentował swoje położenie, pisał i pozwalał czytelnikowi śledzić swoje losy, a jednocześnie dawał wrażenie szczerości i pełnej spójności z czytelnikiem. Podczas, gdy odbiorca w pełni utożsamiał się z bohaterem i wchodził jakby w jego głowę, autor też niejednokrotnie przemycał, jakby niechcący podrzucał swoje spostrzeżenia, poglądy, obserwacje.

Do takiej współczesnej, awangardowej i innowacyjnej powieści należy też z pewnością zaliczyć „Wrzaskliwość” Mateusza Nocka. Pochodzący z Jasła młody autor debiutujący przed zaledwie sześcioma laty, jest już dziś uznanym w Polsce poetą, autorem opowiadań i kompozytorem piosenki autorskiej i poezji śpiewanej. Miałem to szczęście poznać go osobiście i śledzić drogi jego artystycznego rozwoju i trudno mi tutaj nie być pod wrażeniem wielkiego talentu i determinacji tego człowieka – artysty, bo Nocek w pełni na to miano zasługuje. Były wiersze, były piosenki, ballady, bardzo udany tom opowiadań pt. „Pociąg wykolejeńców”, a teraz dostajemy do ręki pierwszą powieść Mateusza i jest to bez wątpienia utwór, który zasługuje na bliższe poznanie.

Wprowadzając nas w akcję „Wrzaskliwości”, pisarz zaczyna od razu z grubej rury, jakby w myśl hasła Hitchcocka „najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie już tylko wzrasta”. Głównego bohatera poznajemy przez wspomnienie młodzieńczej fascynacji katechetką i przez jego erotyczne żądze, których realizację będziemy odnajdywać aż do końca dzieła. Dorosły już Franciszek Łut zamieszkuje z prostytutką, jednocześnie jest muzykiem, który szuka spełnienia artystycznego umilając czas swą grą na gitarze gościom agencji towarzyskiej. To trochę połączenie postaci Don Juana, z Jankiem Praderą, romantycznego kochanka z zasadami. Choć cieszy się wielkim powodzeniem u kobiet, nie korzysta z łatwej miłości, stara się panować nad własnymi popędami, rozumie ich zgubne konsekwencje. Zasady, które posiada i o których mówi, sprawiają, że Franciszka można polubić, poczuć z nim silny związek emocjonalny, i tu, gdy już go właśnie niemalże lubimy za styl i poglądy, autor wprowadza coś, co określa nam jako tytułową wrzaskliwość. Trudno podać krótką definicję tego pojęcia, może go głos wewnętrzny, który wyczulony na fałsz świata i obłudę ludzi, nie pozwala naszemu bohaterowi nigdzie zagrzać miejsca, zaznać spokoju ducha. „Najlepszym kluczem do domu jest wędrowny ptaków klucz” pisał inny z wielkich – przywoływany już tu Edward Stachura, i tak jak i Sted, nasz bohater opuszcza „gościnny kurwidołek” i wyrusza w Polskę, by odnaleźć siebie i pozbierać myśli, które tłuką się w jego głowie. Znajdujemy go w rodzinnym domu, znajdujemy w magazynie, gdzie pomaga nosić paczki, wreszcie, jako dziennikarza o ksywie Franca - wysłannika do zadań specjalnych znanego tabloidu, poznajemy go jako namiętnego kochanka, ceniącego zwłaszcza wdzięki starszych od niego kobiet, i przez cały czas, gdy śledzimy jego dość zagmatwane perypetie, myślimy, że to opowieść o nas samych – o zagubieniu we współczesnym świecie, w którym jednostka wrażliwa nie umie się odnaleźć, w którym uspokojenie szaleństwa i szczęśliwa przystań jest tylko imaginacją, fatamorganą, która rozwiewa się jak dym.

Łatwo byłoby powiedzieć, że nasz bohater miota się po świecie, nie wiedząc czego chce, problem w tym, że on wie czego chce, ale niemożliwe jest w XXI wieku to osiągnąć: zgoda z samym sobą, szczere i odwzajemnione uczucie, wolność artystycznej wypowiedzi i otwartość innych ludzi – stawia on światu bardzo wygórowane wymagania. Mamy więc Franciszka Łuta, bohatera idealistę, współczesnego romantyka, trochę może na wzór Mickiewicza, pragnącego atencji i uznania, ale i dającego z siebie dla świata wszystko to, co ma najcenniejszego – całą swoją duszę. Z takim bohaterem można się identyfikować, można też go pokochać, nawet wtedy, gdy robi ewidentnie głupstwa. Myślę, że w polskiej literaturze dawno nie było tak złożonej, pięknej i oryginalnej postaci.

W dziele poza treścią ogromną rolę odgrywają partie dygresyjne autora, w których możemy rozpoznać samego Nocka i jego poglądy na świat, sztukę i poezję, czy też uczucia międzyludzkie. Choć narrator nie stroni od aluzji literackich, jego wiedza nie wynika tu raczej z książek, ale jest podparta autentycznym doświadczeniem życiowym, zmaganiem się z biedą, chwytaniem przygodnych prac i rozmowami z wieloma ludźmi. Podróże kształcą, rozmowy i poznawanie innych historii daje rozległą wiedzę, praca fizyczna uczy pokory. Stąd więc nie jest to „orchidea intelektualna”, jak określiłby Andrzej Bobkowski – człowiek wychowany w cieplarnianych warunkach i w zaciszu bibliotek, ale intelektualista-twardziel, a jego wiedza to doświadczenie, jakie daje surowe życie. Tym artysta dzieli się z nami, a my, czytelnicy, chcemy go słuchać. Czasami trochę mam problemy z oddzieleniem bohatera od narratora, tak jakby Franek Łut stanowił alter ego Mateusza Nocka, rozpoznaję podobieństwo w poglądach obu tych postaci, ale w niczym nie przeszkadza mi to w odbiorze, tym bardziej – szacunek tu dla Nocka za styl i autentyczność. Tu ważne jest też zakończenie „Wrzaskliwości” - końcowa decyzja podjęta przez Łuta dookreśla jego charakter, sprawia, że staje się on dla nas jeszcze bardziej człowiekiem z krwi i kości, może niedzisiejszym, ale - to tylko zaleta.

Podsumowując: mamy tu powieść awangardową, dygresyjną, z ciekawym bohaterem, z którym można się utożsamić, mamy tu literaturę drogi, bo bohater jest w ciągłym ruchu, a wszystko podane lekkim stylem, bez językowego tabu, piórem wyrobionym, literackim. Mamy mądrość, którą zesłało doświadczenie – a to wszystko razem połączone daje książkę, której aż strach nie wydać. Jestem przekonany, że „Wrzaskliwość” spotka się z bardzo przychylnym odbiorem i przysporzy autorowi liczne grono wielbicieli, a wydawcy sukces wydawniczy.

 

Piotr Durak,

pisarz, poeta, dziennikarz,

Zasłużony dla kultury polskiej

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że wymagane pola oznaczone gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

       Dziękujemy Rodzinie Edwarda Stachury za zgodę na wykorzystanie wizerunku i fragmentów twórczości Poety.

     Zapraszamy do wirtualnego zwiedzania domu rodzinnego Edwarda Stachury

     TV Stachuriada to nasz kanał telewizyjny na You Tube. Zapraszamy do oglądania i subskrybowania.

 ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY

     Stachuriada.pl cały czas jest na etapie tworzenia (nie wiadomo, czy ten proces zostanie kiedykolwiek zakończony). Co więcej, w żadnym wypadku nie jest tworem zamkniętym na pomoc z zewnątrz, szerszą współpracę, czy drobne uwagi nie tylko od znawców tematu, bo każdy zainteresowany Edwardem Stachurą jest mile widziany. Chodzi przede wszystkim o to, by znalazło się tutaj jak najwięcej informacji, które chcielibyście tutaj widzieć, a także te, o których chcielibyście powiedzieć innym (począwszy od imprez, koncertów w waszej okolicy, skończywszy na własnych przemyśleniach, artykułach, sugestiach odnośnie technicznej strony Stachuriady). Nasze skromne grono redakcyjne z chęcią przyjmie nowych, stałych współpracowników. Zapraszamy również do udzielania się na  FORUM , albo do bezpośredniego kontaktu z nami poprzez KONTAKT e-mailowy.