Stachura i kowboje, 3. Pozytywne kontrkultury

Rozdział 3

Pozytywne kontrkultury

 Jutro popłyniemy daleko,
Jeszcze dalej, niż te obłoki.
Pokłonimy się nowym brzegom,
Odkryjemy nowe zatoki.
Starym borom nowe damy imię,
Nowe ptaki znajdziemy i wody.
Posłuchamy, jak bije olbrzymie
Zielone serce przyrody.
(Konstanty Ildefons Gałczyński)

 

Pojęcie kontrkultury – a więc społeczności, tworzącej własną kulturę w opozycji do oficjalnej - kojarzy nam się z paleniem trawki i „wolną miłością”. Tymczasem taką kulturę odizolowaną od oficjalnego nurtu życia można tworzyć z różnych powodów. Byli bowiem dawniej tacy – i była ich większość – którzy w kontrkulturze nie szukali moralnego „luzu”, lecz przeciwnie - wartości, których zaczynało brakować w zwykłym życiu, w którym coraz bardziej liczyły się znajomości, służące z kolei nabywaniu dóbr materialnych. Nazwijmy grupy tworzone przez tych ludzi kontrkulturami „pozytywnymi”. Wartościami, poszukiwanymi przez „pozytywne” kontrkultury, były: przygoda, braterstwo i poczucie wspólnoty, niezawodność i silny charakter, kontakt z przyrodą, jej znajomość i zmaganie się z nią, realne umiejętności i oparta na nich oraz na rzeczywistych zaletach i osiągnięciach hierarchia społeczna, wreszcie – estetyka: poezja, muzyka i piękne widoki.

Inna zupełnie sprawa, że idealnego wzorca dopatrywaliśmy się niezupełnie tam, gdzie należało. Dziki Zachód istotnie zawierał wspomniane wyżej, tak cenne wartości – ale nie była to cała prawda. Któż z nas mógł wiedzieć, że wizja amerykańskiego Pogranicza z książek przygodowych jest tylko adaptacją doktryny Rousseau o idealności „niecywilizowanego” świata1? Prawdziwy Dziki Zachód przypominał bardziej to, co mogliśmy niedawno oglądać podczas wojny domowej w byłej Jugosławii. Znamienne zresztą, że idealizacja Dzikiego Zachodu była zwykle wprost proporcjonalna do odległości od niego – geograficznej i czasowej. Najwcześniejsze powieści (stwierdzam to na przykładzie utworów J. F. Coopera) były raczej ponure2. Paradoksalnie więc, nasze próby stworzenia świata Dzikiego Zachodu na wzór powieści przygodowych i filmów doprowadziły do rezultatów bliższych pod wieloma względami ideałowi, niż autentyczny pierwowzór.

Byli i tacy, którzy utożsamiali się z Dzikim Zachodem jeszcze bardziej, do tego stopnia, że zaczynali się przebierać za jego mieszkańców. Tak właśnie powstały początki grup rekonstrukcyjnych.

***

Wspinacze, a zwłaszcza himalaiści, różnili się bardzo mocno od innych grup. Ich działalność nie miała tak wyraźnego zabarwienia kontrkulturowego, rozumianego jako tworzenie odizolowanego, alternatywnego dla głównego nurtu świata. Było to pewnego rodzaju rzemiosło, dające (prócz innych zalet, ma się rozumieć) oderwanie od szarej rzeczywistości. Brak było też politycznego odcienia samego środowiska – nie pozwalał na to sam jego charakter (wszak elita tego środowiska – himalaiści - uprawiała wspinaczkę za granicą), mimo, że sami wspinacze mieli na temat komunizmu poglądy zwykle jasno sprecyzowane. Podobnie też zresztą na ścianach skalnych nie bardzo było miejsce na realizację zainteresowań artystycznych. „Sztuką” była tu sama przyroda.

Jednak i o nich wypada tu napisać. Po pierwsze z tego powodu, że środowisko to łączyło poniekąd ekstremalną formę turystyki kwalifikowanej ze sportem – był to drugi, obok ruchu rekonstrukcyjnego, kierunek uznawany za elitarny. Po drugie, odcisnął na nim bardzo silne piętno egzystencjalizm. Formułę egzystencjalizmu polskich wspinaczy można streścić lapidarnie jako koncepcję „wybitnej jednostki, zmagającej się z problemami natury ostatecznej w otoczeniu oszałamiającego piękna przyrody”.

 

1

Wzorcem pozytywnych białych bohaterów Dzikiego Zachodu był zapewne John James Audubon, traper i badacz terenowy, odkrywca dla nauki amerykańskiej awifauny. Fakt, że również i takich ludzi można było na Dzikim Zachodzie spotkać, nie oznacza jednak, by dominowali tam liczebnie, ani tym bardziej - by „rządzili”.

Wróć do tekstu ^

2

Pewnego późnoletniego popołudnia, w 2. połowie l. osiemdziesiątych, trafiłem do knajpy. Była to knajpa taka właśnie, jak opisywane w książkach Steda, czy też występująca w powieściach i filmach westernowych. Nie było to wprawdzie w Bieszczadach, tylko w Sławnie, ale niewiele zmieniało to rzeczywistość. Od razu rzucił mi się w oczy pewien szczegół – w lokalu tym nie czuło się nic z klimatu radości i przygody, które, jeśli wierzyć zwłaszcza wspomnianym filmom, były stałym składnikiem atmosfery takich knajp. Z każdego kąta wiała natomiast jakaś pustka i poczucie beznadziei. „Dziki Zachód jest smutny” – wywnioskowałem z tego. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że rzeczywistość filmowa była przekłamana. Dziś już pewno nie patrzyłbym na to w ten sposób, bo nawet klimat beznadziei wydaje mnie się czymś przyjaznym w porównaniu ze sterylną brzydotą i jałowością większości knajp warszawskich.

Wróć do tekstu ^

       Dziękujemy Rodzinie Edwarda Stachury za zgodę na wykorzystanie wizerunku i fragmentów twórczości Poety.

     Zapraszamy do wirtualnego zwiedzania domu rodzinnego Edwarda Stachury

     TV Stachuriada to nasz kanał telewizyjny na You Tube. Zapraszamy do oglądania i subskrybowania.

 ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY

     Stachuriada.pl cały czas jest na etapie tworzenia (nie wiadomo, czy ten proces zostanie kiedykolwiek zakończony). Co więcej, w żadnym wypadku nie jest tworem zamkniętym na pomoc z zewnątrz, szerszą współpracę, czy drobne uwagi nie tylko od znawców tematu, bo każdy zainteresowany Edwardem Stachurą jest mile widziany. Chodzi przede wszystkim o to, by znalazło się tutaj jak najwięcej informacji, które chcielibyście tutaj widzieć, a także te, o których chcielibyście powiedzieć innym (począwszy od imprez, koncertów w waszej okolicy, skończywszy na własnych przemyśleniach, artykułach, sugestiach odnośnie technicznej strony Stachuriady). Nasze skromne grono redakcyjne z chęcią przyjmie nowych, stałych współpracowników. Zapraszamy również do udzielania się na  FORUM , albo do bezpośredniego kontaktu z nami poprzez KONTAKT e-mailowy.