O samej płycie i co na niej mówi Jan Kondrak:
„Czas na podsumowanie”
Jest okazja do podsumowania. Ustalmy stany faktyczne, kto jest kim. Na ile się da. Jak to się stało, na przykład, że Krzysztof Kasiński jest autorem koncepcji podwójnego albumu z utworami Edwarda Stachury w serii Złota kolekcja? Stało się to tak, że Kasiński wiernie dokumentował temat od początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Po prostu nagrywał wszystkich i wszystko, i wszędzie, gdzie się dało. Na koncertach i w studio. Zadał też sobie trud przeszperania archiwów radiowych. Jakie Kasiński mógł przybrać kryteria doboru materiału dźwiękowego? Lubię-nie lubię albo kryteria obiektywne. Obiektywnie mógł pójść tropem ilości publiczności, jaką artysta zgromadził. W takim trybie powinny być tu prezentowane wyłącznie kompozycje Krzysztofa Myszkowskiego. Obiektywnie mógł też pójść tropem ilości koncertów, jakie artysta wykonał z repertuarem Stachury na ustach. Wtedy należałoby zamieścić tylko utwory wykonane przez Annę Chodakowską, SDM, Marka Gałązkę, Jerzego Satanowskiego (w towarzystwie różnych wykonawców) i Jana Kondraka. Intuicyjnie raczej w tej kolejności. Innym obiektywnym kryterium byłoby umieszczenie tutaj nagrań artystów, którzy na tyle związali się z twórczością Stachury, że uczynili z niej swój styl bycia na całe sceniczne życie. W takim przypadku należałoby tu zawrzeć tylko nagrania Gałązki, Chodakowskiej i Jerzego Stachury Juniora. A już najbardziej stylowe byłoby opublikowanie nagrań samego Edwarda Stachury i niczyich więcej. Można też było się kierować jakością kompozycyj od strony czysto wysoko-artystycznej. Wtedy ranking wypadłby inaczej. Zaczęłoby się od prof. Adama Sławińskiego i Jerzego Satanowskiego. Bez trudu zmieściliby się kompozytorzy Lubelskiej Federacji Bardów, Roman Ziemlański( Anna Chodakowska), Aleksander Nowacki (Homo Homini), Wojciech Waglewski (Voo Voo), Piotr Banach (Hej), Krzysztof Stachura i nieobecny na krążku Piotr Mikołajczak. Z trudem niejakim można dokooptować Gałązkę, Kondraka i Myszkowskiego. Dygresja: W tym rankingu istnieje niebezpieczeństwo pominięcia kilkudziesięciu tysięcy kompozytorów, bo w każdym polskim miasteczku i mieście jest przynajmniej jeden ktoś, kto coś do tekstów Stachury skomponował i nie wiadomo ilu tych ludzi jest, ale nie mniej niż miast i miasteczek. I to jest ważna informacja podnosząca fenomen twórczości Stachury jako źródła inspiracji.
Tymczasem niemal wszyscy wymienieni znaleźli się na krążkach w równej ilości, zauważalnej i znaczącej, ale nie tylko oni. Kto jeszcze jest zatem? Ano są wielkie nazwiska aktorskie. Absolutnie pierwszoplanowe. Często bardziej popularne niż sam autor. Jest Ewa Błaszczyk, są Piotr Fronczewski i Jan Janga Tomaszewski. Są też równie sławni artyści estrady, czyli Magda Umer, Tadeusz Woźniak, Stan Borys. Oni mają w repertuarze często jeden utwór ES, ale genialnie wykonany. Na poziomie całkowicie nieosiągalnym dla artystów wywiedzionych z ruchu amatorskiego. Pojawiają się wybitni bardowie, dla których twórczość Stachury jest ważna i często przez nich używana jako dopełnienie wypowiedzi własnej. Myślę tu o Mirosławie Czyżykiewiczu i Romanie Kołakowskim. Ważnością tych krążków jest upamiętnienie aktywności znaczącej niegdyś i wartościowej artystycznie. Chodzi o Sławka Zygmunta, Macieja Borcherta i zespół rockowy Parafraza. Zaznacza się też próba pokazania, w jaki sposób wdziera się na estradę twórczość niepiosenkowa Stachury. Czyli na przykład poematy ES (Lubelska Federacja Bardów), czy proza filozoficzna (Dawid Gębala – Fabula rasa) albo wiersze rozproszone (SDM i Babu Król – w pojedynczych przypadkach, bo w gruncie rzeczy grają te same co inni piosenki).
Ukłonem w stronę młodego pokolenia i dokumentacją tematu jednocześnie są wykonania z dominacją klubowych brzmień syntetycznych (Babu Król i Dumplings), z udziałem alternatywnych brzmień akustycznych (Krzysztof Stachura), z brawurą i nonszalancją rockową (Organek), z wintydżową kulturą rocka progresywnego (Lubelska Federacja Bardów), a także z wdziękiem młodego aktorstwa zawodowego (Agata Klimczak).
Tak więc wydawnictwo, o którym mowa, dokumentuje fakt niezwykłej żywotności dzieła Stachury, począwszy od wykonań samego autora, poprzez jego kolejne inkarnacje brzmieniowe. Tu obecne są, z konieczności, tylko te bardziej wyraziste. Pokazuje autor wyboru, jak zmieniały się w czasie upodobania wykonawcze i do jakiego stopnia rzecz jest ponadstanowa i ponadpokoleniowa. Na szczęście autor wyboru zaznacza poszukiwania kompozytorów wychodzące poza krąg piosenek, idące w stronę części dzieła Stachury stricte poetyckiej i literackiej. W stronę poematów i poetyckiej prozy. Myślę o całości, że jest to najbardziej rzetelna robota wydawnicza z ambicją objęcia całej, pięćdziesięcioletniej historii śpiewania Stachury i że nikt nie będzie w stanie przebić tej propozycji.
Jan Kondrak
Spis utworów Złotej kolekcji Edwarda Stachury - Wielkie Ci dzięki